Info
Ten blog rowerowy prowadzi DreamMaker z miasteczka Ballymahon. Mam przejechane 2025.94 kilometrów w tym 109.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.23 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Sierpień1 - 0
- 2019, Kwiecień1 - 0
- 2018, Czerwiec1 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2017, Sierpień1 - 2
- 2017, Maj1 - 0
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Czerwiec1 - 3
- 2016, Marzec2 - 5
- 2016, Styczeń1 - 3
- 2015, Maj2 - 0
- 2015, Kwiecień2 - 3
- 2015, Marzec5 - 1
- 2015, Luty7 - 18
- 2015, Styczeń5 - 15
Sierpień, 2021
Dystans całkowity: | 130.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 130.00 km |
Więcej statystyk |
- DST 130.00km
- Sprzęt Surly Long Haul Trucker
- Aktywność Jazda na rowerze
Dublin airport - Ballymahon
Piątek, 20 sierpnia 2021 · dodano: 20.08.2021 | Komentarze 0
Zachciało mi się wracać z lotniska w Dublinie do Ballymahon na 2 kółkach.
Nie zamawiałem więc żadnego dyliżansu aby mnie przemycił do domu.
W razie "W" (cz.chujowej pogody) miałem plan B, C a nawet D. Wszystkie sprowadzały się do porannego autobusu do Athlone.
Pogoda (na jej szczęście) okazała się kulturalna (jak na irlandzkie warunki).
Tuż przed północą wylądowałem na Zielonej/Szmaragdowej (można wybrać sobie przymiotnik według uznania) Wyspie. Z niewiadomych nikomu przyczyn - tuż po kołowaniu - przetrzymali nas deczko w samolocie. Skutkiem czego na lotniskowym parkingu pojawiłem się dopiero w okolicach godziny pierwszej.
Trzeba tu wspomnieć, że była to ostatnia podróż wysłużonego (cz. zasłużonego) kartonu. Choć - jak mi jeden z rodaków przy odbieraniu bagażu powiedział - jest tam więcej taśmy niż kartonu. Nie zmienia to faktu, że ów pudełko odwiedziło 4 kraje i przeleciało kilkanaście tysięcy km. Pewnie chciało by w kwietniu po raz kolejny odwiedzić Wyspy Kanaryjskie, ale... skończyło (zapewne) swój żywot w maszynie do prasowania makulatury.
Tymczasem wracając do tematu:
Rozciąłem taśmy plastikowym nożykiem. Wyciągnąłem rower z pudełka i zabrałem się do przecinania 4 plastikowych zipów które służyły do przymocowania kierownicy i przedniego koła do ramy roweru aby ów 2 elementy nie latały po całym kartonie. Niestety, plastikowy nożyk poległ w bitwie z plastikową opaską. Po pierwszym pociągnięciu stracił wszystkie ząbki. Musiałem coś wymyślić aby rozciąć/rozerwać zipy.
Przy śmietniku znalazłem małego gwoździa za pomocą którego zrobiłem dziurę w zipie. Następnie gwiazdkowym śrubokrętem powiększyłem otwór i robiąc dźwignię za pomocą klucza do pedałów rozerwałem pierwszego zipa. Deczko było to czasochłonne, ale ważne, że działało. Gdy zabierałem się za drugą opaskę zobaczyłem kobiecinę paląca fajkę na przystanku autobusowym tuż obok parkingu. Długo się nie zastanawiałem i... chwilę później zapalniczką topiłem plastikowe paski..
Składanie roweru poszło sprawnie.
O godzinie 2 czasu irlandzkiego powoli wytoczyłem się z lotniska.
Czekało mnie 30 km jazdy rubieżami Dublina.
Był środek niedzielnej nocy więc ruch określam na zerowy. Na czerwonych światłach rozglądałem się tylko w prawo i w lewo i... jechałem dalej.
Dublin mile mnie zaskoczył dużą ilością ścieżek rowerowych. Co prawda do Amsterdamu mu daleko, ale jest się czym pochwalić.
Po drodze mijałem kilka królików i 2 lisy. Jeden wylegiwał się na środku ulicy. Mogłem mu cyknąć fotkę, ale wpierw myślałem, że to pies. Dopiero gdy podjechałem bliżej to zorientowałem się, że to chytrusek. Było jednak za późno na zdjęcie bo rudzielec spierniczył w krzaczory.
Autostrada N3
Z 30 km zrobiło mi się trochę więcej. A to z powodu 2 objazdów spowodowanych remontami.
Po niespełna 40 km - tuż przed Maynooth wjechałem na ścieżkę pieszo-rowerowej wzdłuż Kanału Królewskiego.
Jest to chyba najnudniejsza ścieżka rowerowa w Europie. Jej jedyną zaletą jest to, że (z małymi wyjątkami) zabroniony jest na niej ruch samochodowy.
Ścieżka ma swój początek w Dublinie, ale sensowna nawierzchnia zaczyna się dopiero w Maynooth.
Maynooth
Pierwszego pit stopa zrobiłem w Kilcock
W tejże mieścinie zobaczyłem coś intrygującego. Ale (tak wiem - nie zaczyna się zdania od "ale") o tym na końcu.
Sakwa wygląda na dość wypchaną i taka była. Na dodatek wagą też nie grzeszyła. Miałem w niej m.in. kilkanaście książek (które nie są dostępne w wersji elektronicznej).
Okolice kanału zamieszkuje strasznie nieśmiały ptak.
Peszy się przy najmniejszym nawet hałasie.
Właściwie cała trasa to nic ciekawego. Kręciłem emerycki tempem na zachód. Cały czas miałem wiatr w pysk + 3x lekki deszczyk.
Za 51 km będę miał następną przerwę.
Fairy wall
Fairy bike :)
Dotoczyłem się do Mullingar:
Zrobiłem tu mały shopping na stacji benzynowej: Red Bull, banany, 2x jogurt pitny, 2x drożdżówki, Snickers + chipsy.
Po konsumpcji ruszyłem w drogę bardzo dobrze mi znaną
Gdy chce mi się jeździć rowem, ale nie wiem gdzie pojechać to... wiem gdzie pojechać.
Trasa Bllymahon-Mullingar- Athlone- Ballynmahon znana mi jest nad wyraz wyśmienicie.
Zazwyczaj jadę z Ballymahom do Mullingar i dalej. Teraz dla odmiany śmigałem z Mullingar do Balymahon.
Prawie w domu.
Na miejscu pojawiłem się w okolicach 13:00
Mapka:
Na koniec zagadka:
W Kilcock me oczęta ujrzały takie cudo:
Kto zgadnie do czego to ustrojstwo ma zastosowanie?
Ps. Nie. To nie jest do "fly fishing" ;)